2007/12/11

"Wanted: Helmut Newton, Larry Clark & Ralph Gibson" - cz. 1

No dobra, z ledwie zauważalnym, dwumiesięcznym poślizgiem - zaczynamy. Oczywiście, wbrew głównemu założeniu mono[foto]grafii, na pierwszy ogień w żadnym wypadku nie mogła pójść książka (broń Boże...). Właśnie wróciłem z kilkudniowego wypadu do Berlina, podczas którego udało mi się obejrzeć kilka ciekawych wystaw (dokładnie trzy) i to nimi zainauguruję niniejszego bloga. Na początek - Muzeum Fotografii i przygotowana przez Fundację Helmuta Newtona wystawa "Wanted: Hemut Newton, Larry Clark, Ralph Gibson".

Na razie napiszę tylko o newtonowej części, bo: a) pozostałe dwie muszę jeszcze przetrawić i b) nadal nie mogę znaleźć przekonującego wspólnego mianownika dla zdjęć Newtona, Clarka i Gibsona.

"Helmut Newton's Illustrated"
okładka "Helmut Newton's Illustrated No 2", 1987, fot. Helmut Newton
To tytuł czasopisma, które Newton tworzył w latach 1987-1995. Ukazały się cztery numery zatytułowane kolejno: "Sex and Power", "Pictures from an Exhibition", "I Was There" oraz "Dr. Phantasme". I to właśnie zdjęcia z tych publikacji składają się na zestaw prac pokazanych w ramach "Wanted". W trzech pomieszczeniach powieszono kilkadziesiąt powiększeń łącznie z okładkami - zostały zebrane i pokazane w tej formie po raz pierwszy. Oglądamy zdjęcia niemal wyłącznie czarno-białe, czasem pokazujące rezultaty sesji, innym razem ukazujące jej kulisy, a jeszcze kiedy indziej ewidentnie prywatne ujęcia zrobione przy okazji. W "Helmut Newton's Illustrated" pojawiały się prace, które miały niewielkie szanse na publikację w komercyjnych czasopismach czy włączenie w kampanie reklamowe. Pełna wolność autora umożliwiła tworzenie specyficznych zestawów - mocnych, bezpośrednich, ale jednocześnie bardzo szczerych.

Blichtr i dekadencja mieszają się ze zwyczajną codziennością, większość zdjęć odbiega od sterylnych kompozycji znanych z pozostałej twórczości Newtona. Pięknie oprawione, idealnie odbite prace drażnią oko, któremu eleganckie wnętrza galerii pozwoliły opuścić gardę. Nie mogło się obyć bez odrobiny humoru - świetne są podpisy pod zdjęciami (poza fotografią to jedyny składnik "Helmut Newton's Illustrated") - jak tu się nie uśmiechnąć, czytając np. "Fat Hand with Dollars, Monte Carlo 1986".

Z historycznego punktu widzenia, newtonowa część "Wanted" pokazuje, jak wiele współczesna fotografia modowa i reklamowa zawdzięczają temu berlińczykowi, który przez długi czas bardziej czuł się Australijczykiem niż Niemcem.

A propos galerii - warto ją odwiedzić dla samego wnętrza i sposobu oświetlenia zdjęć. Budynek ma prawie sto lat i mieści się na tyłach dworca Zoo. Pierwotnie było w nim wojskowe kasyno, teraz ma w nim siedzibę Fundacja Helmuta Newtona i Muzeum Fotografii (na drugim piętrze - chwilowo nieczynne). Rewelacyjne schody na piętro, wyłożone czerwoną wykładziną (hollywoodzki sznyt), i gigantyczne heroiny z "Big Nudes" rozwieszone pod sufitem witające zwiedzających natychmiast wprowadzają w odpowiedni nastrój. Ale największe wrażenie robi światło. Światło, które odbiera się jak równe oświetlenie w pochmurny dzień, kiedy niebo jest zasnute mleczną, półprzepuszczalną zasłoną. Wraz z ascetycznym wystrojem sal wystawowych tworzy nastrój skupienia i bezgłośnej kontemplacji - mocno kontrastującej z tematyką zdjęć Newtona. (Oczywiście nie przeszkadzają liczne skórzane kanapy, na których można odpocząć między jedną a drugą wystawą).

Ołtarzyk dla Helmuta

Jak już wspomniałem, mam słabość do Helmuta Newtona, dlatego wystawa zajmująca dolną część muzeum trochę mnie rozczuliła. Od progu ekspozycji zatytułowanej "Private Property" wita nas gospodarz, a właściwie bohater - jak żywy i do tego w skali 1:1 (patrz zdjęcie). Na pierwszy rzut oka można się pomylić.

A potem: plakaty, kalendarze (niektóre wykonane na zamówienie niesamowitych klientów - przykładów brak, bo nie zapisałem), zdjęcia pamiątkowe, pierwsze publikacje w czasopismach ilustrowanych, akcesoria, które znamy z jego zdjęć (nie zabrakło wyjątkowo wysokich szpilek), aparaty fotograficzne (od dwuobiektywowych rolleifleksów, przez polaroidy, po Pentaksa LX z kilkoma szkłami), notatniki, listy, pierwsze wydania albumów, zawartość biblioteczki (w tym oryginał "Images à la Sauvette" HCB!), kilka zestawów ubrań na manekinach (jeden nawet ze skarpetkami :-), samochód. Ale największe wrażenie robi pokój Newtona odtworzony z dokładnością do najmniejszych szczegółów - jest nawet sekslala zapakowana w pudełko i rzeźba golaski stojącej na rękach. Wszystko z przymrużeniem oka i bez zadęcia, ale chyba wierne osobowości niemieckiego świntucha, który tak bardzo nie lubił się zbytnio oddalać od hotelu, w którym akurat pomieszkiwał.

Jak widać, w tym wypadku nie mam zbyt obiektywnego podejścia, ale daj Boże, żeby wszystkie wystawy "ku czci" były tak lekkie i bezpretensjonalne.

***

Nie mógłbym też pominąć znakomitej księgarni - nie wiedzieć czemu, ale mnie przyprawiła o hiperwentylację (to chyba nadmiar wrażeń i konieczność dokonania wyboru...). Poza ogromnym wyborem książek nowych i starych ma też taką zaletę, że (jak zauważył mój drogi przyjaciel M.) jest czynna również w święta narodowe, kiedy to wszystko inne w Niemczech zamknięte na trzy spusty. Gorąco polecam, ale najlepiej z grubym portfelem lub złotą kartą kredytową w garści.

***

Wystawa "Wanted: Helmut Newton, Larry Clark & Ralph Gibson" będzie czynna do 3 lutego 2008. Muzeum i siedziba fundacji mieszczą się przy Jebensstrasse 2 (stacja U- i S-Bahn Zoologischer Garten, wyjście Jebensstrasse).

Wjazd: 6 euro.

Godziny otwarcia:
wtorek-niedziela (poza czwartkiem) 10-18
czwartek 10-22

Uwaga: od 4 lutego 2008 r. do początku czerwca 2008 r. muzeum będzie nieczynne (remont).

Fundacja Helmuta Newtona
Muzeum Fotografii w Berlinie

1 komentarz:

bonalis pisze...

Miałam to samo wchodząc do środka.Nawet serce zaczęło szybciej bić z myślą,że Newton zmartwychwstał i stoi na przeciw.
Zdjęć nie wolno robić ! xD
Pozdrawiam